Że na nim właśnie można zbudować tę świątynię codzienności i oddać pokłon rytuałom – myciu zębów, pieczeniu czekoladowego ciasta, zakupom, spacerom w deszczu, karmieniu kaczek, jedzeniu pieczonych ziemniaczków, chodzeniu do szkoły, jeżdżeniu na rowerku, sadzeniu z dziadkiem pomidorów i robieniu stracha na wróble z babcią. I jeśli ktoś mnie spyta, jaką rodzinę chcę mieć, odpowiem bez chwili namysłu: taką jak Świnka Peppa. Taką i już!
Dlatego spośród wielu mężczyzn wybrałam właśnie takiego, który najbardziej przypominał mi Tatę Świnkę. Nie chcę już ani dla siebie, ani dla dziewczynek kogoś, z kim walczę o władzę. Nie chcę już związków opartych na emocjonalnym popapraniu i szarpaninie.
Chcę bawić się z dziećmi i skakać w błotku, a potem się kochać i trochę świntuszyć, i jeść w łóżku czekoladowe ciasto. I naświnić okruszkami. I z uświnionym ryjkiem zakraść się do śpiących dziewczynek, by wyszeptać im do uszka przez sen: „Kocham cię kręcony ogonku, kocham cię świńskie kopytko, kocham was Pepuchy!”. A potem wrócić do łóżka i razem z Tatą Świnką aż kwiczeć z radości. Bo życie, jest piękne!
I zrozumieć to można wtedy, gdy człowiek nie boi się sięgnąć dna, bo tam właśnie jest BŁOTO, które brudzi, ale jednocześnie uzdrawia, błoto, które ma moc, bo jest sokiem ziemi. Zatem, kochane matki i ojcowie, jeśli tylko czujecie, że tracicie z nią kontakt i czujecie się ze sobą nieszczęśliwi, miast pić wódkę, palić cigarety, zdradzać, oglądać potajemnie pornole i trwonić pieniądze na psychoanalityków, sięgnijcie po Świnkę Peppę! Tam jest mądrość, świadomość i zen płynące z jądra tej ziemi. CHRUM, CHRUM.