Co zrobić, jeśli nagle w środku sezonu dostaliśmy kilka dni nieplanowanego urlopu? Dokąd wyjechać z dziećmi na wakacje last minute?
Z azwyczaj jeśli wybieramy się na wyjazd z dziećmi, planujemy go na długo przed terminem i starannie przygotowujemy, rezerwując noclegi i ewentualne przejazdy. To oczywiście ma sens. W sezonie wakacyjnym dobre miejsca noclegowe są zajęte na długo przed latem, a bilety na pociągi wyprzedane. Ale nawet jeśli urlop wypadnie niespodziewanie w środku sezonu, nie jesteśmy skazani na „lato w mieście”. Oczywiście jeśli dysponujemy dużym budżetem, sprawa jest prosta – najdroższe imprezy turystyczne czy miejsca noclegowe są zazwyczaj dostępne nawet w ostatniej chwili. Wystarczy pójść do najbliższego biura podróży i wykupić wakacje w Grecji czy Hiszpanii. Z pewnością coś znajdziemy, choć raczej nie w dobrej cenie. Co jednak zrobić, jeśli nie chcemy wydać majątku? Trudno z dziećmi koczować na lotnisku w oczekiwaniu na prawdziwe oferty last minute – to dobre dla studentów. Rodzicom pozostaje raczej własny samochód i te miejsca, w które może nas dowieźć. Idealnym rozwiązaniem jest swój namiot, który w komplecie z samochodem czyni z nas niezależnych podróżników. Wbrew obawom dzieci znakomicie znoszą noclegi w namiocie. Dla nich to przygoda, a nie niewygoda. Jeśli i my, dorośli, przyjmiemy ten punkt widzenia, mamy szansę świetnie się bawić. Tak wyposażeni możemy ruszyć, gdzie nas oczy poniosą. Proponuję na północ! Lub na południe…
Na północ?
A może kilka dni w Szwecji? To raj dla dzieci. Liczne rodzinne parki rozrywki z pewnością oczarują najmłodszych podróżników. Spotkają w nich znanych i lubianych bohaterów lektur. Najwspanialszym chyba takim miejscem jest Astrid Lindgrens Värld w Vimmerby. Na scenach odbywają się tu przedstawienia. I w ogóle nikomu nie przeszkadza, że po szwedzku! Dzieci znakomicie rozumieją przygody Pippi uwalniającej biednego tatusia z rąk piratów. Gdy przedstawienie się kończy, każdy chce zrobić sobie zdjęcie na koniu Pippi pod jej Willą Śmiesznotką. A potem ruszyć dalej na zwiedzanie tego niezwykłego miejsca, w którym kolejne atrakcje i place zabaw zrobione zostały w formie scenografii do powieści najsłynniejszej szwedzkiej pisarki. W Domu Karlssona z Dachu koniecznie trzeba… zjechać z dachu. Na Ulicy Awanturników można zostać sprzedawcą w sklepie ze słodyczami. Wszystko tu zadziwia skalą – jako Nils Paluszek wchodzimy do domu przez mysią dziurę! Dorosłych z pewnością zachwyci jakość. Nie ma tu tandetnego plastiku, króluje drewno. Dostępne są też takie rozrywki jak skok na siano w zagrodzie Rosmusa. W innym parku dzieci mogą wbijać gwoździe w ogromny, drewniany bal lub walczyć na poduszki, próbując zrzucić przeciwnika z belki, na której siedzi się, machając nogami kilka centymetrów nad ziemią. Wszystkie te zabawy wywodzą się z prostych rozrywek wiejskich dzieci, które, jak się okazuje, nie straciły na atrakcyjności.
Ogromną zaletą podróżowania po Szwecji jest to, że obowiązuje tu konstytucyjne prawo „allemansrätten”, czyli prawo do przyrody dla każdego. W dowolnym miejscu można bezpłatnie rozbić namiot na jedną noc. Trzeba tylko pozostawić je w stanie nienaruszonym. Najlepiej szukać biwaków nad jeziorami. Te przy kąpieliskach są wyposażone w toalety i miejsca na ognisko. Korzystanie z takich noclegów nie tylko pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy (a Szwecja to drogi kraj), ale też zbliżyć się do wspaniałej, dzikiej i bujnej szwedzkiej przyrody. Lasy pełne są jagód i grzybów, a wody jezior czyste i zachęcające do kąpieli. Jest tu pusto i pięknie. Jeśli nie Szwecja, to może Dania? Krótki wypad do Legolandu z pewnością zachwyci każde dziecko. Najlepszą porą będą dwa ostatnie tygodnie sierpnia, gdyż wtedy dzieci niemieckie i duńskie chodzą już do szkoły i jest w miarę pusto. Nocleg najlepiej zarezerwować przez internet. Do dyspozycji jest hotel w Legolandzie, Legoland Village, czyli domki kempingowe, oraz mnóstwo prywatnych kwater. Zabawa w parku zajmie dwa dni. I będą to dni niezapomniane! Mnogość krain (każda oparta o którąś ze słynnych serii klocków Lego) i atrakcji przygotowanych dla dzieci w różnym wieku sprawia, że nikt się nie nudzi. Moje dzieci (9 i 11 lat) w pierwszym dniu zwiedzania przez osiem godzin poruszały się po parku biegiem – od atrakcji do atrakcji! Dla Amelki, wielkiej miłośniczki karuzel i kolejek górskich, były liczne beczki, pociągi i karuzele, w tym skutery wodne na uwięzi! Julek był mistrzem laserowego strzelania do duchów w „Temple” oraz zdobył sprawność kanoniera w pirackiej bitwie morskiej. (Specjalna suszarka do suszenia mokrych dzieci jest również elementem krainy piratów). Wszystkich nas zachwyciło akwarium, wykonane perfekcyjnie i zamieszkane przez cudne, kolorowe stwory morskie. Wiele czasu spędziliśmy w tutejszym miasteczku miniatur. Tu domy, porty i miasta pokazują, że z klocków Lego można zbudować wszystko. Najbardziej rozbawił mnie widok dwojga ludzików Lego prowadzących przed sobą wózek z dzieciątkiem Lego. Na dzieciach jednak większe wrażenie robią makiety, które można uruchomić. Wspaniały jest statek przepływający przez śluzy kanału, niezła mleczarnia. Cały park można obejrzeć z okna kolejki objeżdżającej teren. Na miejscu można też zjeść tradycyjny przysmak kuchni duńskiej frikadelle, czyli kulę mielonego mięsa z dodatkiem frytek. Liczne stragany z grami zręcznościowymi (dodatkowo płatne!), gdzie można wygrać różne pluszaki, przyciągają uwagę. Aby nie stracić fortuny na te gry hazardowe, najlepiej od razu umówić się z dzieckiem na określoną kwotę do wydania na loteriach i bronić tej decyzji jak niepodległości. W Billund poza Legolandem warto odwiedzić Lalandię – park szaleństw wodnych.