Czasem uważamy, że nic nam nie wychodzi, że nie jesteśmy dobrymi rodzicami, partnerami, że nie dajemy z siebie wszystkiego. Co zrobić kiedy dopada nas poczucie przegranej, czujemy, że nie udało nam się lub w przyszłości nie uda osiągnąć ustalonych, wymarzonych celów?
Czasem uważamy też, że nasze dzieci również odnoszą porażki i martwimy się, że nie są zadowolone z siebie. Takie narzucone przekonania blokują w nas wiarę w możliwość osiągnięcia sukcesu, co sprawia, że często kierujemy swoim postępowaniem w sposób, który rzeczywiście prowadzi do przegranej. Jak przerwać to błędne koło?
Ustal realne cele
Zły nastrój, uczucie porażki, ciągłe niepowodzenia mają swoje źródło w niedopasowaniu stawianych przez nas oczekiwań do możliwości, jakimi dysponujemy. Obiecywanie sobie, że w niedługim czasie zrobimy coś, na co nie pozwalają nam obecne warunki, wewnętrzne – związane np. z naszymi predyspozycjami lub ograniczeniami albo zewnętrzne – niezależne od nas, jest utrudnianiem sobie drogi do sukcesu.
Oczywiście, wyznaczanie celów jest bardzo ważne – nadaje sens życiu i sprawia, że czujemy się potrzebni. Musimy jednak pogodzić się z tym, że na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i kiedy ich realizacja nie jest możliwa, powinniśmy poszukać innej drogi lub zmodyfikować tę, którą obraliśmy.
Bardzo ważne jest więc wzięcie pod uwagę tego, że wyznaczane przez nas cele powinny być realne – takie, które naprawdę jesteśmy w stanie osiągnąć.
Cele dopasowane do możliwości dziecka
Często takie wygórowane cele stawiamy nie tylko sobie, ale również naszym dzieciom. Wymagamy od nich np. skupienia przez dwie godziny bez przerwy (np. podczas odrabiania lekcji) i złościmy się, kiedy rozpraszają się nawet przy najprostszych zadaniach. Chcemy, żeby uczyły się gry na pianinie, podczas gdy nie mają poczucia rytmu i chociaż bardzo się starają nigdy nie osiągną wyników, jakie by nas satysfakcjonowały.
To trochę tak, jakby zapytać półroczne dziecko jak minął mu dzień i wymagać wielozdaniowej, szczegółowej odpowiedzi. Chociaż wydaje się to śmieszne, właśnie tego wymagamy czasem od dzieci.
W szkole powinny być sportowcami, malarzami, matematykami i pisarzami. A przecież rzadko jest możliwe osiągnięcie sukcesów w tylu dziedzinach jednocześnie, chociażby ze względu na budowę naszego mózgu, którego funkcje nie rozwijają się w jednakowy sposób, co wyznacza pewne dominujące predyspozycje u każdego z nas.
Ważne jest abyśmy my, jako dorośli zauważali te dobrze rozwinięte funkcje i pomagali dziecku wykorzystywać jego zdolności do sięgania po coraz wyższe – realne! – cele. Od początku możemy uczyć dzieci, jak w odpowiedni sposób zarządzać swoimi możliwościami tak, aby osiągać sukcesy a przede wszystkim mieć satysfakcję z siebie i wykonywanej pracy.
Metoda małych kroków
Wyznaczając dziecku większy cel, pamiętajmy o drodze, jaką musi do niego pokonać. Metodą, która pomoże mu uzyskać więcej satysfakcji i zadowolenia z postępów jest z pewnością metoda małych kroków. Ułóżmy wspólnie poszczególne mniejsze cele, jakie dziecko powinno osiągnąć po kolei, żeby dojść do tego największego.
Czasem samo może chcieć poprzestać na którymś z wcześniejszych kroków. Jeśli samo podejmie taką decyzję, będzie usatysfakcjonowane i z pewnością uniknie uczucia porażki a wręcz przeciwnie – będzie wiedziało, że dobrnęło do pewnego momentu, w którym świadomie stwierdziło, że osiągnęło to, co chciało.
Pamiętajmy, że cele dzieci mogą zmieniać się bardzo szybko – dajmy im przestrzeń do próbowania nowych rzeczy, pomagajmy jednak wyznaczać (i realizować) również dalekosiężne cele, które dadzą poczucie spełnienia w przyszłości.
Starajmy się także pokazać, w jaki sposób oddzielić cele ważniejsze od tych mniej istotnych, (które można realizować w drugiej kolejności), oraz jak ograniczać ich ilość, – co zwiększa osiągnięcia tego, na czym zależy dziecku najbardziej.