Jak żyją dzieci w dalekiej Azji? Dlaczego rodzice często je porzucają? Jak wygląda życie w ośrodku, w którym pracują siostry zakonne, opiekujące się niewidomymi sierotami? Spytałam o to swoją przyjaciółkę – Siostrę Sarę ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, która od wielu lat przebywa w Indiach.
MRB: Dlaczego wyjechałaś akurat do Indii?
SS: Wyjechałam w lutym 2003 roku, żeby pracować z niewidomymi dziećmi. Nasze zgromadzenie pomaga w Indiach od 1989 roku. W tym okołomiliardowym społeczeństwie aż 15 milionów to osoby niewidome. Każdego roku 40 tysięcy dzieci traci wzrok z powodu niedożywienia i braku witamin. Gdy okazało się, że trzeba wesprzeć nasze siostry tam pracujące, ucieszyłam się. Od lat marzyłam o pracy na misjach.
MRB: Czym się tam zajmujecie?
SS: Prowadzimy ośrodek dla dzieci niewidomych w Bangalore, stolicy stanu Karnataka. Znajduje się tam szkoła podstawowa, Jyothi Seva – Primary School for the Blind, i internaty. Obecnie mieszka tutaj 85 niewidomych i słabowidzących dzieci. Dwadzieścioro z nich to sieroty. Pozostałe pochodzą w większości z bardzo ubogich rodzin, ze slumsów. Dla większości dzieci pobyt u nas to jedyna szansa na zdobycie wykształcenia i usamodzielnienie się w przyszłości. Część przedmiotów w naszej szkole jest taka, jak i w innych szkołach dla dzieci widzących. Wszystkie lekcje prowadzone są po angielsku. Dodatkowo, dzieci uczą się kannada, języka naszego stanu, a także języka hindi, który ma stać się obowiązującym w Indiach, a także alfabetu Braille’a. Mają też zajęcia informatyczne ze specjalnymi programami dla niewidomych. W internacie natomiast, dzieci uczą się śpiewu gry na pianinie, skrzypcach, a także tradycyjnego tańca indyjskiego oraz tańców ludowych. Jedna z nauczycielek prowadzi popołudniami zajęcia z fizjoterapii i masażu leczniczego. To dzięki niej kilkoro z naszych sierot zaczęło chodzić, mimo że przyszły do naszego ośrodka po kilku latach leżenia jedynie w łóżku, a ortopedzi nie dawali im szans na samodzielne poruszanie się.
MRB: A na czym polega praca sióstr i ile was tam pracuje?
SS: We wspólnocie w Bangalore jest nas 21, w tym dwie Polki. Mamy jeszcze jedna placówkę w Indiach – w mieście Kotagiri,
w stanie Tamil Nadu. Jest to dom formacyjny oraz ośrodek dla starszych niewidomych dziewcząt, gdzie uczą się dziewiarstwa i koszykarstwa. W ubiegłym roku trzy nasze indyjskie siostry wyjechały do pracy w szkole dla niewidomych w Rwandzie. Budujemy także szkołę i internat w stanie Meghalaja, w północno-wschodnich Indiach, gdzie w bardzo licznych i ubogich rodzinach jest wiele niewidomych dzieci, niemających dostępu do szkół. Aż 200 dzieci czeka na przyjęcie do szkoły. Nasze zadania związane są ściśle z ośrodkiem szkolno-wychowawczym, który prowadzimy. Ja jestem odpowiedzialna za wspólnotę sióstr, za gości, pomagam także w administracji ośrodka i kontaktach z ofiarodawcami. Indyjskie siostry są nauczycielkami w szkole, pracują jako wychowawczynie w grupach internatowych, przygotowują do druku książki pisane w alfabecie Braille’a, uczą się orientacji przestrzennej i poruszania z białą laską, prowadzą lekcje muzyki, są odpowiedzialne za kuchnię.
MRB: Jak siostry zakonne są przyjmowane przez społeczność?
SS: Nasz ośrodek znajduje się w bardzo ubogiej dzielnicy muzułmańskiej. Otaczają nas meczety, z których kilka razy dziennie słyszymy przez głośniki głos muezina, nawołującego wiernych do modlitwy. Mamy bardzo dobre kontakty z sąsiadami, na nasze uroczystości i przedstawienia przychodzi wielu z nich. Dzieci, które są w naszym ośrodku, też wyznają różne religie. Przeważają hinduiści, są też muzułmanie i grupka chrześcijan. Kiedy muzułmanie świętują Bakrid i zabijają zwierzęta, dzielą się z nami mięsem, a gdy hindusi świętują Dipawali, czyli święto świateł, otrzymujemy od nich specjalnie na tę okazję przygotowywane słodycze. Nasi pracownicy to także wyznawcy różnych religii, mamy więc okazję brać udział w hinduistycznych lub muzułmańskich ślubach i innych uroczystościach związanych z narodzinami dziecka czy poświęceniem domu.