Opowiem ci bajkę…
Niełatwo jest dotrzeć do dziecka ze słowem bożym. Tak mówią rodzice, którzy obserwują swoje nudzące się w kościele dzieci. Wyprawa na mszę oznacza często „nerwy”, bo zachowują się głośno, nie potrafią usiedzieć w miejscu, przeszkadza innym. Dla świętego spokoju rodzice odpuszczają sobie msze albo szukają alternatywy – specjalnych mszy dla dzieci. Dlatego dużą popularnością cieszą się te u dominikanów, podczas których najmłodsi chodzą, skaczą, nawet tańczą, kiedy chór śpiewa. Kazania są tak konstruowane, aby zaciekawiły dzieci.
– Jestem autorem kilku tomów homilii dla dzieci i podczas pisania zawsze największą trudność sprawiał mi dobór odpowiednich słów. Bo cóż dla małego dziecka znaczy transcendentalny? Nic. Środki przekazu powinny być proste i piękne. Język czysty. Dziecko to wierzący, który kontempluje przez podziw (np. przyrody). Byłem świadkiem, kiedy dziecko, patrząc na kwiat, mówiło: „Bozia piękny”. Dlaczego kazania ks. Tischnera, podczas których sadzał dużego miśka naprzeciw dzieci w kościele św. Anny w Krakowie, budziły taki zachwyt? Bo korzystał z prostych środków – mówi ks. prof. Adam Solak. On sam na rekolekcjach nigdy nie nadużywa slajdów i filmów. Najważniejsza jest rozmowa. Pamięta, jak kiedyś był z wizytą w domu dziecka i poprosił o narysowanie Boga.
– Jeden nie miał oka, drugi ręki, a trzeci nogi. Te obrazki były jakby odwzorowaniem niekompletnego obrazu świata tych dzieci – mówi ks. Solak. Większość uczniów narzeka, że nudzi się na lekcji religii albo bezmyślnie koloruje kredkami obrazki świętych. Niewielu katechetów wykorzystuje potencjał drzemiący w przypowieściach biblijnych. A przecież przypowieści Starego czy Nowego Testamentu można traktować jako rodzaj baśni, które przemawiają do wyobraźni i wrażliwości dzieci.
– Dziecko czuje spokój i zaufanie, kiedy słucha przypowieści Nowego Testamentu, bo są proste, jest w nich dużo piękna i przyrody. Mimo tych pozytywnych elementów jest też ból i cierpienie, ale to tylko pokazuje, jak bardzo związane są one z życiem człowieka. Taki ksiądz umie rozmawiać z dziećmi w kościele. On wie, czym jest mowa człowieka dorosłego do dziecka: ciepła, prawdziwa, bez podchodów – mówi ks. prof. Solak.
Jak dzieci wyobrażają sobie Boga? Pola mówi, że jest jak duch, cały pokryty białymi szatami, nie ma nóg, unosi się w powietrzu. Lata, bo ma taką wielką moc. Czasem Pola wyobraża sobie, że Bóg siedzi w pomieszczeniu i aniołowie wachlują go palmami jak niewolnicy Kleopatrę. Ola widzi Chrystusa tak, jak jest opisany w Biblii. Ma długie włosy, krótką brodę, ubrany jest w białą suknię i czerwoną szarfę. – Pamiętam na przykład opowieść o grzechu Adama i Ewy. Że oni mieszkali w wielkim ogrodzie i rosło tam zakazane drzewo, na którym było jabłko. Mimo zakazu Boga zerwali to jabłko, bo byli kuszeni przez diabła pod postacią węża. Bóg za karę wygnał ich z raju i zesłał na ziemię. To mówi nam o tym, że nie należy sprzeciwiać się Bogu.
Budowanie napięcia, przeplatanie się dobra ze złem, kontrasty wywołują u dzieci równie silne emocje. – Lekcje religii są interesujące, kiedy mówimy o dramatycznych historiach jak ta, kiedy Jezus umiera na krzyżu. Troszkę to jest przerażające, ale tłumaczę sobie, że Jezus tak bardzo nas kocha, że musiał za nas umrzeć. Inni stchórzyliby, ale on nigdy – mówi Jagoda. Wyobraża sobie Boga jako starego człowieka z długą brodą, skośnymi oczami i złotą koroną na głowie. Jej Bóg siedzi na chmurce w niebie. Jagoda wierzy, że tylko Bóg mógł stworzyć świat. Chłopcy w odróżnieniu od dziewczynek są bardziej sceptyczni. Żyją w świecie gier komputerowych, zagadek naukowych i namiętnie oglądają kanały tematyczne w telewizji, jak Discovery Channel. – Nie wiemy, jak wygląda Bóg, bo przecież nigdy go nie widzieliśmy na własne oczy – mówią Mateusz i Tomek (obaj 9 lat). – Nie wierzymy też w to, że Bóg to wszystko stworzył. Nie ma na to żadnych dowodów. Tak mówią naukowcy. To przecież atomy stworzyły świat – dodają z poważnymi minami. Leon ma 8 lat i od małego zadaje mnóstwo pytań. Jego mama zawsze cierpliwie starała się mu wytłumaczyć, z czego powstaje deszcz albo jak funkcjonuje ludzki mózg. Leon więc na temat Boga ma tyle do powiedzenia: „Jak on może siedzieć na chmurze? Przecież chmura to para wodna. Zresztą leciałem kilka razy samolotem i żadnego Boga nie widziałem”.
Religia czy etyka?
Mama Leona jest niewierzącą Polką, tata niewierzącym Irlandczykiem, ale Leon chodzi do szkoły anglikańskiej w Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Bo jest najbliżej domu, a dodatkowo szkoły wyznaniowe cieszą się tam dobrą renomą, mają wyższy poziom nauczania. Poza tym wychowanie dziecka w duchu chrześcijańskim nie jest niczym złym, skoro jego rodzice pochodzą z tego kręgu kulturowego. Leon raz w tygodniu ma lekcję wychowania religijnego, na której omawia się nie tylko przypowieści biblijne, ale też uczy o innych religiach świata w myśl zasady: „Żyjemy obok siebie i powinniśmy wiedzieć, w co wierzą nasi sąsiedzi”. W ławkach obok Leona siedzą przecież dzieci chińskie czy hinduskie. W Kościele anglikańskim dzieci idą do Pierwszej Komunii, kiedy „są na to intelektualnie gotowe”. Modlą się w szkole na przywitanie i pożegnanie dnia. Do kościoła chodzą trzy razy do roku: na Dzień Pamięci I wojny światowej, Boże Narodzenie i Wielkanoc.
– Podoba mi się ta otwartość na inne religie i to, że w szkole nie wtłacza się do głowy dziecku poczucia winy. Nie ma mowy o grzechu. O tym, że jak czegoś nie zrobisz, to Bóg się na ciebie pogniewa. Na wejściu nie wita dzieci obraz mężczyzny przybitego do krzyża, z którego ran leci krew. Kilku znanych mi czterolatków ze szkoły katolickiej na ten widok wpadało w histerię i nie chciało wejść do szkoły przez miesiąc – mówi mama Leona.
W polskich szkołach państwowych jest teoretycznie do wyboru lekcja religii albo etyki. W praktyce 90 proc. uczniów uczęszcza na lekcje religii. To decyzja ich rodziców i powszechna praktyka szkół, które często nie dają innego wyboru. Do tej pory, aby lekcje etyki mogły odbywać się w państwowej szkole, musiało zebrać się w klasie co najmniej troje dzieci, których rodzice rezygnują z religii.
– W klasie mojego syna zebrała się trójka, ale lekcje się nie odbyły. I tak aż do trzeciej klasy. Powód? Ponoć brak pieniędzy z budżetu gminy na etat dla etyka. Na pytanie: „Co robisz, synku, podczas lekcji religii?”, słyszałam wielokrotnie: „Gram w świetlicy z panią w monopol” – mówi mama Maurycego. Dziadkowie nie byli szczęśliwi, że wnuk nie będzie chodził na religię, bali się, że grupa będzie wytykać go palcami. – Nikt mi nigdy nie dokuczał. Niektóre dzieci to nawet mi zazdroszczą, że nie muszę chodzić, mówią: „Ale ty masz farta” – stwierdza Maurycy (9 lat).
Wiosną tego roku minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska podpisała rozporządzenie zmieniające warunki i sposób organizowania nauki religii i etyki w publicznych przedszkolach i szkołach. – Wprowadzenie tej zmiany pozwoli zapewnić naukę etyki każdemu uczniowi. Wyeliminuje jednocześnie wskazane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka przypadki odmowy zorganizowania zajęć z etyki przez szkołę lub organ prowadzący ze względu na brak wymaganej liczby uczniów – oświadczyła pani minister. Ponoć zajęcia z etyki mają się odbywać w szkole, w której nawet jedno dziecko nie uczęszcza na religię. Nowe rozporządzenie ma też zapewnić udział w zajęciach z religii tym uczniom, którzy z racji przynależności do niewielkich liczebnie Kościołów lub związków wyznaniowych o uregulowanej w Polsce sytuacji prawnej, nie mogą obecnie korzystać z przysługujących im praw konstytucyjnych.
– Religia jest elementem kultury i ktoś, kto chce być człowiekiem kulturalnym, musi ją znać jak kanon literatury. Nie musi w to wierzyć. Trudno nazywać siebie człowiekiem inteligentnym, kiedy będąc w towarzystwie, nagle zapytają cię o Kaina i Abla, a ty nie będziesz wiedział, o czym mowa – mówi tata Oli. Cieszy się, że w szkole społecznej, do której uczęszcza jego córka, lekcja religii jest prowadzona na wysokim poziomie. Nie chodzi się tam po to, żeby „klepać pacierze”, tylko rozmawiać.
Podczas ostatnich wakacji w Egipcie zajrzeli do meczetu, żeby zobaczyć, jak modlą się muzułmanie. Ola zauważyła, że w tym czasie nikt nie pracuje, sklepy są pozamykane. Następnego dnia w trakcie rozmowy z instruktorami nurkowania powiedziała: „Kiedy tu jestem, modlę się do mojego Boga, ale w stronę Mekki”. Żeby okazać szacunek kulturze, w której przebywa.